piątek, 26 lutego 2010

Danielle Steel - „Anioł Johnny”

Opis: Siedemnastoletni Johnny jednym słowem potrafił uszczęśliwić swoje otoczenie, napełnić dumą serce matki i wydobyć to, co najlepsze ze swoich przyjaciół. W dniu rozdania świadectw zginał w wypadku samochodowym. W okresie żałoby okazuje się jednak, że wciąż czuwa nad swoją rodziną...
Liczba stron: 128

Recenzja: nr 3


Zawsze uważałam D. Steel za autorkę "odmóżdżaczy", jednak dobrze jest móc poprzeć swoje zdanie jakimkolwiek kontaktem z jej twórczością.
Młody, przystojny, rozsądny, wysportowany, inteligenty. Tak przedstawiony był tytułowy Johnny. Nie do końca mi to odpowiadało. Nie był to jednak duży ból, gdyż ten aniołek za życia występował w jednym, może dwóch rozdziałach. W następnych był już gdzieś "pomiędzy" (choć w tym przypadku nie jest to świat, z którego nie można się wydostać). Kolejnym minusem jest żałoba matki. Wydawała mi się cholernie sztuczna mimo różnorakich zabiegów autorki, które miały oddać, jak okropnie nieszczęśliwe jest zbolałe serce matki, która straciła swoje dziecko. Na plus zaś działa fakt, że przedstawiono rodzinę jako całość, zachowując jednocześnie (i to bardzo wyraźnie) ich odmienność.
Polecam zacząć znajomość z Danielle Steel od "Anioła..." wszystkim tym, którzy nie mieli jeszcze okazji tego zrobić, ale mają to w planach. Krótka, miła, niezbyt wymagająca lektura, przy której można się odrobinę zrelaksować.


PS: Jest to stara, lekko zmodyfikowana recenzja. Książkę tak de facto czytałam w ubiegłe wakacje, zaś w późniejszym czasie sięgnęłam po jeszcze jedną książkę Steel. I na tym się skończyło.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Antoine De Saint-Exupéry - „Mały Książę”

Opis: Ta książka również za sto lat będzie aktualna, a to dlatego że przyjaźń, o której opowiada, i której uczy jest wieczna. Opowiada o m ałym chłopcu, który reprezentując każdego z nas wyrusza na poszukiwanie przyjaźni. Robi to tylko albo aż po to, aby w końcu docenić i odkryć to, że tak naprawdę już ją poznał i gdzieś tam zostawił samej sobie. Chłopiec uczy siebie i nas, że każdy jest odpowiedzial ny za to, co sam oswoił. Genialnie napisana, ponadczasowa książka zarówno dla najstarszych, jak i przepiękna baśń dla najmłodszych.
Liczba stron: 78

Recenzja: nr 2

Myślę, że każdy z Was tego autora kojarzy właśnie dzięki "Małemu Księciu" - i że większość ten tytuł ma już przerobiony. :)
Mały Książę zamieszkuje planetę B-612. Zaraz po porannej toalecie zajmuje się wyrywaniem baobabów, gdyż gdyby pozwolił im urosnąć - mogłoby dojść do rozerwania na strzępy jego planety z powodu jej małych rozmiarów. Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, z ziarenka przygnanego niewiadomo skąd wyrasta Róża. Na następnych stronach powieści możemy śledzić zapoznawanie się Róży z Małym Księciem, a potem jego podróż po sąsiednich planetach zamieszkiwanych przez ludzi, których życie ogranicza się do wydawania rozkazów, picia, liczenia, pozdrawiania przechodnich, zapalania i gaszenia latarni, czy też pisania ogromnych ksiąg. Są to postaci ukazujące dorosłych widzianych oczyma dziecka, dla którego to, co dla nich ważne, wydaje się dziwne, zabawne i niepoważne.
Powtarzające się myśli, dociekliwość, powtarzanie pytania, jeśli nie otrzyma się na nie odpowiedzi, naiwność, troska o Różę - Antoine De Saint-Exupéry idealnie oddał język, myśli i zachowanie dziecka. Dzięki temu nie raz i nie dwa na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. :)
"Małego Księcia" czytałam jakiś miesiąc temu. Do tej pory jestem nim zachwycona i nadal nie widzę w tej książce żadnych wad. Być może tak na prawdę ich nie ma. Świetna lektura, od której wprost emanuje ciepło, która uświadamia tudzież przypomina nam wiele ważnych myśli. Tego nie można nie przeczytać. :)
Myślę, że miłym uzupełnieniem będzie przytoczenie cytatów z książki:
„Jedynie sercem można wszystko jasno poznać. To co najważniejsze skrywa się przed wzrokiem.”
„Już zawsze będziesz odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.”

sobota, 20 lutego 2010

Bente Pedersen - „Raija ze śnieżnej krainy”


Opis: Rok 1718 był niezwykle trudny dla nękanych nieurodzajem i wojną mieszkańców Tornedalen. Erkki Alatalo, pragnąc uchronić od głodowej śmierci ukochaną córkę, postanawia wysłać ją do Norwegii. Ufa, że wędrujący za stadem reniferów Lapończycy, których opiece powierzył ośmioletnią Raiję, znajdą dla niej nową rodzinę. Dziewczynka dorasta w obcym świe­cie, a w zmaganiach z niechęcią, otoczeniu i przeciwnościami losu wspiera ją jedynie starszy o kilka lat Mikkal. Z czasem ich przyjaźń przeradza się w gwałtowną, namiętną miłość.
Liczba tomów: 40
Liczba stron: Po żmudnym dodawaniu dokładnej ilości stron każdego tomu... wyszło: 8.268 stron.
Recenzja: nr 1


Bente Pedersen to norweska pisarka. Póki co przeczytałam sagę o Raiji, ale zrobię co w mojej mocy, by być w posiadaniu innych książek, które wyszły spod jej pióra.
Jak to wszystko się zaczęło...?
W każdy piątek do Faktu dołączany był kolejny tom z cyklu "Raija ze śnieżnej krainy". Pierwsza część kosztowała chyba jeden grosz. Z moich obliczeń wynika, że ukazała się w ostatni piątek sierpia 2008 roku (z kolei ostatnia część 10 marca 2009 roku). Z nudów zaczęłam czytać. I taki początek ma moja poważniejsza przygoda z książkami. W kolejne piątki w moje ręce trafiały następne tomy, który pochłaniałam natychmiastowo; choćby się świat walił, nie byłabym w stanie się od tego oderwać. Nie żałuję tych 390 złotych (i jednego grosza), które sama-nie-wiem-skąd-wzięłam, wydanych na całą serię. Ten cykl zawsze pozostanie dla mnie wyjątkowym. Na jego cześć przybrałam na blogu nick Raija - tak właśnie miała na imię główna bohaterka.
Jedyne, co mnie lekko denerwowało, to niezwykłość Raiji. Ta kobieta znała się bowiem na ziołach, a w rękach posiadała niezwykłą moc. Była odważna, inteligentna, żyła podążając za głosem serca, była dobrą matką i żoną. A przy tym posiadała nieziemską urodę. W Archangielsku śpiewano nawet o niej pieśni... ale dość o tym! Za dużo zdradzić Wam nie mogę. :) Raija miała wielu partnerów i nie każdy dał jej szczęście. Z niektórymi nawet nie łączyła ją miłość (przykładem jest wójt). Saga o jej życiu przedstawia nam wiele odmian tego uczucia, wiele sposobów jego okazywania w prostych, codziennych gestach, wiele barwnych opisów. I niech nikt się nie krzywi, że to jakaś cukierkowa saga, bo dam Wam sobie rękę odciąć, że tak nie jest. ;) Po prostu miłość to ważny punkt w naszym życiu. I w historii Raiji świetnie zostało to ujęte. Ogólnie, autorka zawarła w swej sadze wiele pięknych opisów - opisów przyrody, bohaterów, ich zachowań, uczuć, myśli. Precyzyjnie dobrane słowa, idealna ich kompozycja niczym bukiet pachnących kwiatów zebranych z łąki wczesną porą, kwiatów skropionych jeszcze poranną rosą - taki właśnie obraz mam przed oczami na ich wspomnienie. Nie bójcie się ich. Są wspaniałe.
Ta seria jest na prawdę godna polecenia i poświęcenia czasu. Bardzo zgrabnie wplątane w fabułę są prawdy życiowe, ważne myśli. Prócz tego znajdziecie w niej również informacje dotyczące polityki danych krajów, zmieniających się władców i okoliczności, które temu towarzyszyły. Nie bójcie się, że zanudzi Was postać, wokół której krąży 40 tomów. Nie, wcale tak nie jest. Tomy od 12 do 24 poświęcone są jej dzieciom, ich rodzinom. Bohaterów jest około setki. Niektórzy (tak jak Raija) przewijają się przez wiele tomów, inni tylko przez kilka rozdziałów. Przy tym każdy z nich jest inny, świetnie wykreowany. Ktoś, kto zna tę sagę może uznać, że patrzę na nią przez różowe okulary... nie dziwcie mi się jednak, ona jest dla mnie czymś w rodzaju drzwi do nowego, lepszego życia. Amen.
PS: Jak mi się przypomnicie, to zrobię i dodam zdjęcie całej sagi. Trzeba się pochwalić, a niech Was zazdrość zeżre. ;)