piątek, 28 maja 2010

Sandra Paretti, Susanne Scheibler - „Płomienny ptak”

Opis: Inga, egocentryczna i kapryśna, szukająca poklasku i uwielbienia, czując się zaniedbywana przez męża, dużo starszego od niej naukowca, szuka szczęścia w ramionach kochanka. Marzą z Erykiem o wspólnej przyszłości. Sara, dziewiętnastoletnia córka Ingi, nie wiedząc, że matka od kilku lat jest związana z Erykiem, traci dla niego głowę, on także bez pamięci zakochuje się w dziewczynie. Ta sytuacja dla wszystkich okaże się brzemienna w skutki...
Liczba stron: 256
Recenzja: nr 18

Skusiłam się na tę książkę, ponieważ zainteresował mnie opis. Spodziewałam się trudnych decyzji, dramatu, sprawiającej ból miłości. Jednocześnie byłam ciekawa zachowania Ingi i Eryka, a przede wszystkim - Sary. Niestety, trochę się rozczarowałam.

Na początku czytanie szło mi opornie. Styl trochę mi przeszkadzał. Takie uważanie, by nie powtórzyć wyrazu i szukać na siłę innego, co czasem miało odwrotne skutki i kojarzyło mi się z polonistą, przestrzegającym wciąż, by nie powtarzać słów. Na szczęście nie jest to aż tak rażące i da się przyzwyczaić.

Autorki wybrały sobie trudny temat pełny uczuciowych rozterek, ale nie do końca umiały sobie z nim poradzić. Na pozór wszystko było w porządku, jednak jeśli przyjrzeć się głębiej... w niektórych miejscach zachowania bohaterów były sztuczne i nienaturalne. Najbardziej dotyczy to Ingi, poważnie chorej kobiety. Nie jestem wybitną znawczynią ludzkiej natury, acz niektóre fragmenty były dla mnie dziwne.

Inga urodziła się po to, by być kochaną. By zawsze dostawać to, czego pragnie, nawet o to nie prosząc. Nie umiała dziękować. We wszystkich widziała wrogów, jednak to ona sama była swoim największym. Powoli niszczyła samą siebie. Autorki jednak omówiły ten temat - zresztą jak każdy inny - dość powierzchownie.

Nie żałuję przeczytania „Płomiennego ptaka”. Nie rzucił mnie on też na kolana. To bardzo przeciętna książka, a szkoda, bo po opisie spodziewałam się czegoś więcej.


„- Pamiętasz, jak się bawiliśmy w posypywanie jeziora gwiazdami? - zagadnęła, a ojciec skinął w myśleniu.
Zebrała kilka kamyczków i wrzuciła jeden za drugim do wody. Krople pryskały w górę, a w miejsce kamienia pojawiały się drobne kręgi. W promieniach zachodzącego słońca wyglądało to rzeczywiście tak, jakby w wodzie
rozbłyskiwały gwiazdy.”

sobota, 22 maja 2010

Helen Fielding - „W pogoni za rozumem”

Opis: Bohaterka bestselleru "Dziennik Bridget Jones" wciąż zmaga się z problemami w życiu uczuciowym i zawodowym. Związana w końcu z Marki em Darcym, teraz odkrywa uroki wspólnego życia z mężczyzną marzeń. Bridget, niesłusznie posądzona o przemyt narkotyków, trafia do ta jlandzkiego więzienia...
Liczba stron: 336
Recenzja: nr 17

Ciąg dalszy przygód Bridget. Nowy Rok Jones rozpoczyna z Markiem.

- Cześć, mówi Sharon. Jak ci się układa z Markiem?
- Jest tu - szepnęłam przez zaciśnięte zęby i wargi, żeby po ich ruchu Mark nie mógł odczytać mojej odpowiedzi.
- Co?
- Jst t - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
- W porządku - powiedział Mark, uspokajająco kiwając głową. - Wiem, że tu jestem. Chyba nie jest to coś, co powinniśmy przed sobą ukrywać.

Są szczęśliwi, jednak prześladuje ich pech. Dziwne, podejrzane sytuacje - będące często zwykłym zbiegiem ok0liczności - doprowadzają do rozpadu ich związku. Różowe obłoczki zamieniają się w czarne chmury. Bridget ponownie zostaje bez faceta, ze stosem poradników, przyjaciółkami i tabliczką czekolady. Gdyby tego było mało, spotyka Marka w najmniej odpowiednich momentach, np. kiedy ma smoczek w buzi i obrzygane włosy. Jest zmuszona mijać się z nim na przyjęciach organizowanych przez ich wspólnych znajomych.

- Co robisz? - spytał.
- Czekam, aż zadzwoni w kontenerze - odparłam z godnością, otulając się kurtką.
(...)
W tej chwili zaczął dzwonić jeden z kontenerów.
- O, to do mnie - powiedziałam i zaczęłam pakować do niego rękę.

W książce nie zabrakło również Daniela, do którego w dalszym ciągu czułam sympatię i jakoś nie potrafiłam wzorem przyjaciółek Bridget wyzywać go od emocjonalnych popaprańców. :)
Bridget ląduje w tajlandzkim więzieniu. Wcześniej wdaje się w kłopoty przy rozbudowie mieszkania. Dodatkowo Sharon i ona śmiertelnie kłócą się z Jude. Wszystko układa się nie tak. Ale jak w każdej książce tego typu - czyli lekkiej, humorystycznej i czytanej dla rozluźnienia - możemy spodziewać się szczęśliwego zakończenia (całkiem zgrabnego i miłego zresztą). Polecam, bo czasem warto sięgnąć po mniej wymagającą lekturę.

wtorek, 18 maja 2010

Helen Fielding - „Dziennik Bridget Jones”

Opis: Książka niezwykle zabawna, fenomenalna satyra na stosunki międzyludzkie we współczesnych miastach. Ta niesłychanie wciągająca lektura bezbłędnie pokazuje niedole niezamężnej kobiety. Kapitalny obraz życia niezamężnej dziewczyny w latach dziewięćdziesiątych.
Liczba stron: 240
Recenzja: nr 16

Od dawna chciałam sięgnąć po tę książkę. Ciągle odkładałam ją na później. Cieszę się, że w końcu powiedziałam sobie dość. Było warto. :)
Bridget to 30-letni wolny strzelec. Żyje w wielkim mieście nękana przez kompleksy, wieczory spędza na feministycznych spotkaniach z przyjaciółkami, walczy z papierosami, alkoholem i... kaloriami. W pracy rozprasza się widokiem Daniela, swojego szefa. W życiu rodzinnym musi znosić zakręconą matkę. Zapraszana na rodzinne uroczystości, za każdym razem czuje się poniżona widząc, jak inni próbują ją wyswatać lub pytają o jej życie prywatne.



„Dlaczego jestem taka nieatrakcyjna? Nie spodobałam się nawet
facetowi, który nosi skarpetki w trzmiele.
Nienawidzę Nowego Roku. Nienawidzę
wszystkich ludzi.”





Bridget to postać, którą bardzo łatwo można polubić. Jest zakręcona i trochę nieporadna, naturalna i zakompleksiona. Mimo jej starań, by wypaść dobrze, zawsze wychodzi odwrotnie.



„- Bardzo się cieszę, że cię widzę, Bridget - powiedział, biorąc
mnie pod rękę. - Jeszcze trochę, a matka kazałaby policji przeczesać całe
Northamptonshire szczoteczkami do zębów w poszukiwaniu twoich poćwiartowanych
zwłok. Pokaż jej, że żyjesz, bo chcę się wreszcie zacząć bawić. Jak tam walizka
na kółkach?
- Nieprzytomnie wielka. Jak tam nożyczki do
wycinania włosów z uszu?
- Och, cudownie, no wiesz, n o ż y c z k o w e.”



Myślę, że każda kobieta odnajdzie w niej cząstkę siebie, swoich problemów i swoich marzeń o księciu z bajki i cudownej rodzinie.
„Dziennik Bridget Jones” był świetną lekturą, która pozwoliła mi się oderwać od codzienności i spojrzeć na życie oczyma Bridget - z przymrużeniem oka. Polecam!

piątek, 14 maja 2010

Nora Roberts - „Jedyna taka noc”

Opis: Niczego więcej nie pragnę
Mac Taylor samotnie wychowywał swoich sześcioletnich bliźniaków. Zbliżały się kolejne święta Bożego Narodzenia i nagle chłopcy zapragnęli otrzymać na Gwiazdkę... mamusię i dwa rowery! Mamusia powinna być blondynką, kochać dzieci i zwierzęta, a ponadto umieć piec ciasteczka. Nell Davis, ich nowa nauczycielka muzyki, spełniała wszystkie te warunki i chłopcy zakochali się w niej od pierwszego wejrzenia. Oni ? tak, ale nie ich tata, który nie miał czasu na romanse…
Dom na Gwiazdkę
Kiedy mężczyzna wraca po dziesięciu latach do rodzinnego miasteczka i pragnie spotkać się ze swoją pierwszą młodzieńczą miłością, zawsze towarzyszą temu wielkie emocje. Jason Law zdobył międzynarodową sławę jako świetny reporter wojenny. Zjeździł pół świata, ale dotąd nie spotkał kobiety, z którą chciałby się ożenić. Faith nigdzie nie ruszyła się z miasteczka, ale jest już po rozwodzie i ma dziesięcioletnią córeczkę. Czy magiczna noc wigilijna, jedyna taka noc w roku, sprawi cud i tych dwoje wreszcie zrozumie, że ich miłość ciągle trwa?

Liczba stron: 240

Recenzja: nr 15


Pewnie jeszcze długo nie sięgnęłabym po twórczość Nory R., gdyby nie fakt, że moja rodzicielka zaczęła to robić. Ot, korzystając z okazji, że wypożyczyła kilka jej książek, podwędziłam jedną. Kierowałam się nagłym impulsem, przynajmniej tak to tłumaczę, bo co innego może służyć na moją obronę, kiedy po pierwsze, nie lubię zbiorów opowiadań, po drugie, nie lubię romansideł, po trzecie, nie lubię samej Nory? Mam o niej wyrobione zdanie, choć "Jedyna..." to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam.
Cóż, odnośnie pierwszego opowiadania - "Niczego więcej nie pragnę" - to, jeśli chodzi o bohaterów przez te sto stron z kawałkiem nie zapamiętałam, który z bliźniaków, Zek czy Zak, jest tym rozważniejszym. U panny Nell irytowało mnie to, że wciąż poprawiała włosy. Dobra, taki nawyk można w książce znieść, jeśli autorka nie pisze za każdym razem jednego i tego samego (coś w stylu "...i poprawiła włosy"). Niezdecydowanie Maca, a raczej strach przed nowym związkiem, też nie wpływa pozytywnie na moją ocenę. Krótko mówiąc, w sprawie bohaterów, totalna kiszka.
Magia świąt, tak? Ona pojawiła się dwa razy (z przymrużeniem oka). Raz, na początku, jeszcze w prologu, jak to bliźniacy napisali list do Mikołaja, że chcą mamę pod choinkę (zaliczam, bo była o świętach mowa). Dwa, na samym końcu, kiedy był happy end. Ach, przepraszam, przecież świąteczne skarpetki pojawiały się na początku każdego rozdziału...
Przez cały czas byłam obok książki, nie w niej. Styl - nic ciekawego. Fabuła to samo. Romanse takiej pisarki jak N.R. mają przewidujące zakończenia. Jak większość romansów. Ale niektórzy te drogę do szczęśliwego zakończenia potrafią intrygująco napisać. Niektórzy.
Drugiej opowieści komentować nie będę, bo przeczytałam może 1/4.
Podsumowując, wątpię, bym w najbliższej przyszłości ponownie sięgnęła po jedną z wielu książek Nory Roberts, choć pozostaje we mnie malutka iskierka nadziei, że trafiłam na jakiś gniot.




Stara recenzja czytanej dwa (?) lata temu książki.
Mały kryzys mnie dopadł.

poniedziałek, 10 maja 2010

...a serce to nie serce, to tylko kawał mięsa.

ON. Nie, nie ON z poprzedniego wpisu. Może to być ON nr 2. Nie chcę wymieniać jego imienia, nie umiem go wypowiedzieć, tak straszliwe mi się ono wydaje.

Dlaczego ludzie okazują się tak cholernymi potworami? Jak można tak postępować?

Wydaje mi się, że ON to trujący bluszcz, który owija się wokół mojej nogi. Pnie się coraz wyżej, znacząc swą wędrówkę krwawym śladem, śladem ran, które długo będą się zabliźniać. Jego celem jest serce, które chce zatruć do reszty, chce, by przestało wierzyć w ludzi, chce odebrać mu ostatnią, wygasającą iskierkię nadziei. Jeśli mu się uda, można powiedzieć, że przestanę żyć.

Chyba nie dane jest mi być szczęśliwą. Może po prostu powinnam siedzieć cicho, w cieniu, żyć monotonnie i bez żadnych uniesień? Dlaczego za każdą godzinę szczęścia muszę płacić tak wysoką cenę?

Nawet niebo płacze...

Śpijcie w pokoju. Przepraszam, nie taki dom sobie dla Was wymarzyłam.


Ach, jak mi smutno!
Adam Asnyk

Ach, jak mi smutno! Mój anioł mnie
rzucił,
W daleki odbiegł świat,
I próżno wzywam, ażeby mi zwrócił
Zabrany marzeń kwiat.
Ach, jak mi smutno! Cień mnie już otacza,
Posępny grobu cień;
Serce się jeszcze zrywa i rozpacza,
Szukając
jasnych tchnień.
Ale na próżno uciszyć się lęka
I próżno przeszłość
oskarża rozrzutną...
Cięży już nad nim niewidzialna ręka -
Ach, jak
mi
smutno!

sobota, 8 maja 2010

Nie-przyjaźń, nie-lojalność, nie-zaufanie.

Myślałam, że nigdy mnie to nie spotka. Bo niby dlaczego, za co? Czyżbym nie miała już dosyć problemów? Zresztą nie wierzyłam, że TY potrafisz taki być. TY w moich oczach byłeś bez wad. Ukrywałam je za mgłą, nie patrzyłam w ich stronę, nie myślałam o nich, bo kiedy tylko zaczęłam to robić, karciłam w duchu samą siebie.

Nie wierzyłam w to, co jest niezaprzeczalnym faktem. Nie widziałam, nie słyszałam. Trzymałam się więc kurczowo iskierki nadziei, że ktoś chce zniszczyć naszą przyjaźń. Nie pozwoliłeś mi na to. Sam ukazałeś mi swoje prawdziwe oblicze.

Czymże więc była nasza przyjaźń? Czuję się wykorzystana, wyssana z wszystkiego, co dobre, czuję się jak guma wypluta na ulicę, kiedy tylko straci smak. Wykorzystałeś mnie.

I rozpocząłeś wojnę.

Mgła nie przysłania już fragmentów ciebie. Cieszę się, że mogę widzieć cię takim, jakim jesteś naprawdę. Czas zakończyć tę toksyczną przyjaźń.

Boję się zaufać.
Boże, dlaczego jestem taka naiwna?


Szkoda!
Adam Asnyk

Szkoda kwiatów, które
więdną
W ustroni,
I nikt nie zna
ich barw świeżych
I woni.
Szkoda pereł, które leżą
W mórz toni;
Szkoda uczuć, które miłość
Roztrwoni.
Szkoda marzeń, co się w
ciemność
Rozproszą,
Szkoda
ofiar, które nie są
Rozkoszą;
Szkoda pragnień, co nie mogą
Wybuchać,
Szkoda piosnek, których nie
ma
Kto słuchać.
Szkoda męstwa, gdy nie
przyjdzie
Do starcia,
I serc szkoda, co nie mają
Oparcia.

sobota, 1 maja 2010

Podsumowanie miesięczne nr 2: Kwiecień (5 recenzji)

Kwiecień:

Książki zrecenzowane: 5
Łączna ilość stron zrecenzowanych pozycji: 1168
Inne w
pisy: 2

Przeczytałam o jedną książkę mniej niż w marcu,
jednak ilość przeczytanych
stron jest większa o ponad 200.
Ogółem, kwiecień był dobrym miesiącem.



Top3 Kwiecień:

...czyli trzy najciekawsze książki spośród zrecenzowanych w w/w miesiącu.
1. „Gringo wśród dzikich plemion”
2. „Coś niebieskiego”
3. „Coś pożyczonego”